WSTĘP
PODRÓŻ - GÓRY! GÓRY OTACZAJĄ MNIE!
To, co widziałam, bo od czasu do czasu starałam się wychylić głowę by "złapać trochę świata", nie da się ująć w słowach. To trzeba zobaczyć. Niestety, zabrakło mi sił by ująć fotografiami te setki ciekawych miejsc.Polska - piękne góry Beskidy, malownicza Piwniczna-Zdrój. Słowacja - wielkie pola uprawne , Karpaty oraz Węgry - również wielkie pola uprawne, szczególnie już wysuszonych słoneczników i trochę gór. Najpiękniejsza jednak podróż była przez Rumunię - tam to dopiero górzyście! Przejechałam w poprzek kraju i praktycznie do samego Bukaresztu były ze mną Karpaty. Jechałam przez całą Transylwanię, drogi z ciągłymi "zakrętasami" i pod górę, i z góry, coś niesamowitego. Były takie zakręty, że praktycznie robiło się 360 stopni! Widoki wspaniałe. Były miejsca, gdzie w zasięgu wzroku nie było żadnych zabudowań. Tak samo było na Słowacji i Węgrzech. Całkiem dziwny widok dla Polaka.
Starałam się dotrzeć do przyczyny tej sytuacji, ale nigdzie w internecie nie znalazłam żadnej informacji. Może to dlatego, że jechałam przez regiony górzyste, a może dlatego, że w Polsce nastąpiła nasilona partycypacja ziemi rolniczej? Jakby ktoś coś znalazł w necie, albo w książkach(tym lepiej) to napiszcie źródło.:)
W Rumunii nie do końca były to pola uprawne. Nie ma tu chyba zbyt wielu pól uprawnych tzn. są np. pola słoneczników i kukurydzy, ale dopiero widziałam je bliżej morza. Poza tym populacja Rumunii wynosi tylko ok.20 mln(Rumunia jest mniejsza o ok. 75km2 od Polski) i może stąd wielkie przestrzenie bez zabudowań.
Odkąd wjechałam do Słowacji poprzez Węgry i Rumunię widziałam wielką suszę. Może dlatego, jak słyszałam, warzywa i owoce są w Rumunii takie drogie(też z pewnością ze względu na przeważający teren górzysty), czego jeszcze nie miałam okazji sprawdzić. Dam Wam znać.
Co do podróży jeszcze... Rumunia to ogromny kraj, wielkich kontrastów. Od razu jak wjechałam poczułam różnicę, ale nie we wszystkim.
Na drogach widzi się same luksusowe samochody, rzadko kiedy jakieś gorsze... można za to zobaczyć... zaprzęgi cygańskie - ale to Romowie nie Rumuni.
Jechałam tylko po drogach krajowych i autostradach. Drogi krajowe wyglądają jak nasza krajowa 50, a czasami nawet lepsze, natomiast nie widziałam nigdzie żadnej podobnej do "E7". Jechałam też autostradami - uwaga! Uwaga! Dla wszystkich niedowiarków - tak mają tu autostrady!!!I mieli zanim my jeszcze zaczęliśmy je budować! (mają 5 autostrad, niektóre wciąż są w budowie bądź modernizacji, ale te szlaki po których jechałam były dostępne i kompletne). Jednak, co muszę przyznać, na boczne drogi nie zjeżdżaliśmy, więc nie wiem jak wyglądają. Wyczytałam jednak wcześniej, że lepiej trzymać się głównych dróg.
Po drodze widziałam wiele psów, chude psy polujące nad samym ranem na gryzonie, ale jeszcze żaden mnie nie zaatakował. Co więcej, nie usłyszałam żadnego ujadania, szczekania.
Mimo, że tylko raz spotkałam żebrzącą Romkę z dzieckiem to biedę było widać wszędzie tak samo jak i ogromny przepych. Najbardziej smutne wrażenie wywarł na mnie widok wioski, gdzie dachy miały dziury i widać było, że starano się wykonać te dachy wszystkim, czym się tylko dało - od kawałków blachy po słomę i patyki. Jednak muszę podkreślić, że tylko to miasteczko było skrajnie ubogie na tyle wiosek, które mijałam. W reszcie miasteczek było względnie dobrze - tak jak i w Polsce, na wsi. Co jeszcze to na tyle wiosek i mniejszych miasteczek, które przejechałam tylko w jednej był chodnik, ale w naszych polskich wsiach też ciężko czasem uświadczyć chodnika. Nieraz wydawało się, że jedzie się przez jedną wioskę, a jechało się przez np. trzy.
Wzrok odpoczął mi od wszechobecnych w Polsce reklam. Ponadto, co ciekawe, baza noclegowa i gastronomiczna przy trasach jest bardzo uboga. Nie ma żadnego McDonalda ani innego "junk fooda". Pierwszego Mc'a zobaczyłam, u kresu mej podróży, w czarnomorskim trzystutysięcznym mieście Constanta(pol.Konstanca i tak samo czyta się w języku rumuńskim). [Sądzę, że w sezonie może przebywać tu nawet pół miliona ludzi, ponieważ jest to największe nadmorskie miasto.]
- na granicy rumuńskiej wszystkie samochody były zatrzymywane i sprawdzane były dowody, czego nie doświadczyłam na dwóch poprzednich granicach.(Rumunia nie jest w Schengen)
- w Rumunii jeśli spytasz "Do you speak English?" nieważne gdzie - na stacji benzynowej, małym sklepie w przydrożnej wiosce, ekskluzywnej restauracji czy hotelu - wszędzie odpowiedzą Ci "a little". Być może jest to przyczyną tego, że w tv nie mają lektora. Wszystkie filmy zagraniczne są z napisami, a najwięcej, z zagranicznych, puszczanych jest oczywiście po angielsku.
Słowacja i Węgry - warto jeździć przepisowo, a nawet 5km/h wolniej niż dopuszczalna prędkość. Drogówka czai się wszędzie, a mandaty wynoszą po kilkaset euro. Słyszałam też o takich praktykach, że potrafią zaczaić się w krzakach z fotoradarem i za kilkaset metrów stoi radiowóz i pan policjant wręcza Ci wartościowy papierek. Ponadto jeśli chodzi o słowo "policja" na Węgrzech brzmi ono zupełnie inaczej. Warto się zapoznać zanim wyjedziemy na tamtejsze drogi.:)
Natomiast w Rumunii wolna-amerykanka jeśli chodzi o jazdę, ale nie dajmy się zwieść POLITIA też jest i czyha. W Konstancie dosłownie kierowcy z bombowca, dużo trąbienia, ciągłe łamanie przepisów, przejechałam przez całą Rumunię i nie widziałam wcześniej takiego chaosu na drodze. Dopiero tutaj. Jednakże, co ciekawe, po pierwsze, nie widziałam ani jednej stłuczki. Po drugie, żadnych agresywnych zachowań typu: "wiązanki" puszczane przez kierowców, zajeżdżanie drogi, wychodzenie "kogutów" i nadskakiwanie sobie - tylko trąbienie.
To W SKRÓCIE podróż. Mam nadzieję, że będzie się Wam lekko czytało. Jeśli zrobiłam gdzieś jakieś błędy ortograficzne , interpunkcyjne, merytoryczne czy "zjadłam" gdzieś jakieś literki dajcie znać - trzeba się uczyć, a najlepiej na własnych błędach.
W Rumunii nie do końca były to pola uprawne. Nie ma tu chyba zbyt wielu pól uprawnych tzn. są np. pola słoneczników i kukurydzy, ale dopiero widziałam je bliżej morza. Poza tym populacja Rumunii wynosi tylko ok.20 mln(Rumunia jest mniejsza o ok. 75km2 od Polski) i może stąd wielkie przestrzenie bez zabudowań.
Odkąd wjechałam do Słowacji poprzez Węgry i Rumunię widziałam wielką suszę. Może dlatego, jak słyszałam, warzywa i owoce są w Rumunii takie drogie(też z pewnością ze względu na przeważający teren górzysty), czego jeszcze nie miałam okazji sprawdzić. Dam Wam znać.
Co do podróży jeszcze... Rumunia to ogromny kraj, wielkich kontrastów. Od razu jak wjechałam poczułam różnicę, ale nie we wszystkim.
Na drogach widzi się same luksusowe samochody, rzadko kiedy jakieś gorsze... można za to zobaczyć... zaprzęgi cygańskie - ale to Romowie nie Rumuni.
Jechałam tylko po drogach krajowych i autostradach. Drogi krajowe wyglądają jak nasza krajowa 50, a czasami nawet lepsze, natomiast nie widziałam nigdzie żadnej podobnej do "E7". Jechałam też autostradami - uwaga! Uwaga! Dla wszystkich niedowiarków - tak mają tu autostrady!!!I mieli zanim my jeszcze zaczęliśmy je budować! (mają 5 autostrad, niektóre wciąż są w budowie bądź modernizacji, ale te szlaki po których jechałam były dostępne i kompletne). Jednak, co muszę przyznać, na boczne drogi nie zjeżdżaliśmy, więc nie wiem jak wyglądają. Wyczytałam jednak wcześniej, że lepiej trzymać się głównych dróg.
Po drodze widziałam wiele psów, chude psy polujące nad samym ranem na gryzonie, ale jeszcze żaden mnie nie zaatakował. Co więcej, nie usłyszałam żadnego ujadania, szczekania.
Mimo, że tylko raz spotkałam żebrzącą Romkę z dzieckiem to biedę było widać wszędzie tak samo jak i ogromny przepych. Najbardziej smutne wrażenie wywarł na mnie widok wioski, gdzie dachy miały dziury i widać było, że starano się wykonać te dachy wszystkim, czym się tylko dało - od kawałków blachy po słomę i patyki. Jednak muszę podkreślić, że tylko to miasteczko było skrajnie ubogie na tyle wiosek, które mijałam. W reszcie miasteczek było względnie dobrze - tak jak i w Polsce, na wsi. Co jeszcze to na tyle wiosek i mniejszych miasteczek, które przejechałam tylko w jednej był chodnik, ale w naszych polskich wsiach też ciężko czasem uświadczyć chodnika. Nieraz wydawało się, że jedzie się przez jedną wioskę, a jechało się przez np. trzy.
Wzrok odpoczął mi od wszechobecnych w Polsce reklam. Ponadto, co ciekawe, baza noclegowa i gastronomiczna przy trasach jest bardzo uboga. Nie ma żadnego McDonalda ani innego "junk fooda". Pierwszego Mc'a zobaczyłam, u kresu mej podróży, w czarnomorskim trzystutysięcznym mieście Constanta(pol.Konstanca i tak samo czyta się w języku rumuńskim). [Sądzę, że w sezonie może przebywać tu nawet pół miliona ludzi, ponieważ jest to największe nadmorskie miasto.]
CIEKAWE SYTUACJE
- w Rumunii jeśli spytasz "Do you speak English?" nieważne gdzie - na stacji benzynowej, małym sklepie w przydrożnej wiosce, ekskluzywnej restauracji czy hotelu - wszędzie odpowiedzą Ci "a little". Być może jest to przyczyną tego, że w tv nie mają lektora. Wszystkie filmy zagraniczne są z napisami, a najwięcej, z zagranicznych, puszczanych jest oczywiście po angielsku.
PRZYDATNE
Natomiast w Rumunii wolna-amerykanka jeśli chodzi o jazdę, ale nie dajmy się zwieść POLITIA też jest i czyha. W Konstancie dosłownie kierowcy z bombowca, dużo trąbienia, ciągłe łamanie przepisów, przejechałam przez całą Rumunię i nie widziałam wcześniej takiego chaosu na drodze. Dopiero tutaj. Jednakże, co ciekawe, po pierwsze, nie widziałam ani jednej stłuczki. Po drugie, żadnych agresywnych zachowań typu: "wiązanki" puszczane przez kierowców, zajeżdżanie drogi, wychodzenie "kogutów" i nadskakiwanie sobie - tylko trąbienie.
ZAKOŃCZENIE
Pomimo kłopotów zdrowotnych udało mi się cyknąć parę zdjęć, które wstawię później. Poniżej - zdjęcia znalezione w internecie miejsc i nie tylko. To, co koniecznie chciałam Wam pokazać.To W SKRÓCIE podróż. Mam nadzieję, że będzie się Wam lekko czytało. Jeśli zrobiłam gdzieś jakieś błędy ortograficzne , interpunkcyjne, merytoryczne czy "zjadłam" gdzieś jakieś literki dajcie znać - trzeba się uczyć, a najlepiej na własnych błędach.
P.S. Jestem teraz na ostrej diecie - bez soli, ostrych potraw, warzyw, owoców, słodkich napojów i bez alkoholu, więc nie za bardzo mogę się z Wami podzielić moimi doznaniami kulinarnymi. Mam taki wniosek: uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić.
Niekończące się pola kwitnących słoneczników na Węgrzech. Podobnie na Słowacji i w Rumunii. Oprócz tego w Rumunii pola kukurydzy. Niestety wszystko widiziałam uschnięte. |
Wóz cygański. Nawet w dużych miastach można minąć na drodze takie cacko. |
Transylwania |
Cygańskie pałace. Widziałam takie w mieście Huedin, Transylwania, Rumunia. Podobno są na całym obszarze regionu Cluj(czyt. kluś). Co ciekawe, jak wjeżdżałam do miasta był wieczór ok.20 i te zamczyska wyglądały na całkowicie opuszczone, ponieważ w żadnym z nich nie paliło się ani jedno światło. Druga sprawa, nie wiem kiedy były robione te zdjęcia, ale część jest nadal aktualnych, ponieważ niektóre z tych budowli na zdjęciach powyżej widziałam i są w niezmienionym stanie - wciąż w budowie. Polecam do obejrzenia: http://only-romania.com/2012/01/gipsy-palaces/ https://www.youtube.com/watch?v=IK_lugERl8E http://www.pbase.com/bauer/gipsy_architecture_romania |
Bucegi mountains, Busteni, Romania |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz