Co do formy:
nie jestem zdecydowana, raczej wolę łączenie stylów, więc może być całkiem niezły misz-masz, od dziennika po poradnik.

niedziela, 9 marca 2014

Kierunek Bułgaria - niecenzurowane

Już od początku, z koleżanką z Francji, gdy się poznałyśmy planowałyśmy wypad stopem. Może po Rumunii, może do Bułgarii. Padło na Bułgarię. Varnę. Jednak wcześniej chciałyśmy zatrzymać się w Mangalii, a potem w Vama Veche. Wszystkie miasta położone są nad Morzem Czarnym.

Właściwie nie przygotowałyśmy się do tego najlepiej. Sprawdziłyśmy tylko jak się dostać do Mangalii autobusem, a potem chciałyśmy łapać stopa do Warny i wrócić tego samego dnia tym samym sposobem. Plan był by wyruszyć rano.
W noc poprzedzającą nasz wypad poszłam na imprezę do jednego z tych fantastycznych klubów. Chciałam wesprzeć koleżankę, bo była w smutnym nastroju i stwierdziłam, że może jej to poprawi humor(nota bene: pomogło). Natomiast zapoznałam tam Niemca, który wyruszył ze znajomymi w podróż po Rumunii stopem. Znajomi dzień wcześniej wrócili do kraju, a on postanowił kontynuować przygodę. Wyglądał co najmniej dziwacznie... był w trampkach, rozciągniętej koszulce i bojówkach. Umówiliśmy się, że następnego dnia(a właściwie tego samego) spotkamy się pod uniwersytetem i razem pojedziemy. Wątpiłam co prawda w to, że się znajdziemy, bo miał tylko adres i orientacyjną godzinę. Miałam rację.

Zrobiłyśmy z koleżanką szybko zakupy w pobliskim sklepie by nam starczyło jedzenia na cały dzień i wsiadłyśmy w autobus. Oczywiście najpierw musiałyśmy spytać czy ten autobus jedzie tam, gdzie chcemy. Kierowca nie zrozumiał. Zapytałyśmy jakiejś młodej Pani. Okazało się, że jedzie mniej więcej w tę samą stronę(miasteczko przed Mangalią) i że uczy języka angielskiego, więc wszystko pięknie miałyśmy wytłumaczone. Powiedziała nam, że pociągi są tańsze i że nie musimy brać autobusu. Od razu zwróciła przyjazną uwagę mojej francuskiej koleżance, że powinna zamykać torbę, bo stwarza okazję. Miałyśmy z nią jechać, jednak okazało się, że pociąg ma opóźnienie, więc musiałyśmy się rozdzielić. Pokazała nam gdzie nasz autobus, zapytała o cenę by nas nie oszukano i mogłyśmy już jechać. Dystans taki sam jak z mojego miasta do Warszawy, ale bilet kosztował 1PLN drożej.

Zanim wyjechaliśmy kierowca poczynił wszelkie przygotowania. Umył starannie szybę gazetą i płynem do zmywania naczyń. Szyba od wewnątrz, szyba na zewnątrz. Co z tego, że padało(na szczęście potem się rozpogodziło). Usiadłyśmy z koleżanką w pierwszych siedzeniach tak by mieć widok na wszystko i by podziwiać oraz zapamiętać jak najwięcej. Niestety nie mam zdjęć z tej wyprawy, bo gdy w autobusie chciałam zrobić pierwsze zdjęcie - udało się, ale zaraz potem aparat oświadczył, że jest już wyczerpany tą podróżą.

Jadłam sobie biszkopty, gdy nagle kierowca machnął i powiedział, żebym mu dała. Nigdy nie spotkałam się z takimi praktykami, ale poczęstowałam go raz i drugi, skoro chciał. W końcu zaczął się nas wypytywać o różne rzeczy łamanym angielskim. Była to rozmowa rumuńsko-angielsko-niemiecka + migi. Okazało się, że jest z Turcji. Facet miał może ze 40 lat. Razem z nim był młodszy, nastoletni chłopak, który zbierał pieniądze za bilety. Może to był jego syn, może 'kolega'.
W każdym razie, kierowca zaproponował nam, że podrzuci nas bliżej trasy tak byśmy mogły złapać stopa. Tak też uczynił. Okazało się, że przystanek jest na końcu miasta, przy trasie, a on nas podwiózł 500 metrów dalej, poza obręb miasta. Gdy chciałyśmy wysiąść drzwi były zamknięte. Kierowca zwrócił się do nas swoim łamanym angielskim: '5 minutes', powiedział. Zapytałyśmy po co. Zapytał 'Party love?'. Byłam śmiertelnie przerażona. Chłopak obok patrzył i uśmiechał się tym obrzydliwym uśmiechem. Powiedziałam 'please let us go'. Byłam bliska płaczu, w panice. W końcu po chwili otworzył drzwi. Serce mało mi nie wyskoczyło z klatki piersiowej.

Zapytałam potem mojego rumuńskiego kolegę czy nie powinnam iść z tym na policję, ponieważ mam jego numer(dał nam; na szczęście my mu nie dałyśmy swoich). Jego odpowiedź była prosta: jeśli nie chcesz być wydymana przez policjanta to nie idź.

Zaraz po przygodzie z kierowcą autobusu, mądre dziewczyny, wzięły stopa do Vama Veche(było to jakieś 8km od Mangalii i zaraz przy granicy z Bułgarią). Koleś też okazał się dziwny. Miałam już przygotowany w moim rękawie gaz pieprzowy. Powiedział nam, że może nas zawieźć gdziekolwiek chcemy, więc trochę się przeraziłam. Potem jak wysiadłyśmy, miałyśmy wrażenie, że nas śledzi... . Jednak na szczęście odjechał.

Vama Veche
Miasteczko z niesamowitym klimatem. Mnóstwo 'wolnych' ludzi. Raczej o hipisowskim stylu, którzy lubią sobie coś zapalić czy wziąć. Było nam dane rozmawiać z paroma. Umieli powiedzieć kocham cię w naszych językach. Też się ich obawiałyśmy, że nie będą chcieli nas zostawić. Szczególnie po dwóch poprzednich przygodach. Na szczęście w końcu nas nie zaczepiali.

Żeby nie było, spotkałyśmy też bardzo przyjemnych ludzi z Rumunii. Młodzi ludzie nam pomogli. Po tych wszystkich przygodach stwierdziłyśmy, że chcemy pojechać do Warny autobusem. Wsiadłyśmy do jednego, ale Pan zażyczył sobie 30Euro, więc dałyśmy sobie spokój. Napisałyśmy w naszym zeszycie "Varna". Po 1h zmieniłyśmy na 'Bulgaria'(granica do Bułgarii była oddalona zaledwie o 5km). Jednak to zadziałało. Modliłyśmy się by w samochodzie była kobieta. I zatrzymali się. Serban i Ania. Para z Bukaresztu. Okazało się, że jadą pod Warnę. Bałyśmy się z początku, ale byli wspaniali. Długo by opowiadać. Natomiast podczas tego weekendu wyglądało to tak jakbyśmy zrobiły sobie wypad z przyjaciółmi, bo oczywiście okazało się, że nie ma autobusu z powrotem, a na noc nie chciałyśmy wracać stopem. Musiałyśmy zostać w pensjonacie. Razem chodziliśmy jeść, na plażę. Było wspaniale. Oni są tam co roku, więc pokazali nam miejsca warte zobaczenia. Było wspaniale. Z powrotem zaproponowali nam, że jeśli zapłacimy po 30lei to mogą nas podrzucić do Konstancy. Mimo, że to nie po drodze.


Jeśli chodzi o Bułgarię to od razu zauważyłam różnicę. Bardziej zielono, bardziej czysto. Plaże ładniejsze. Byłyśmy w Złotych Piaskach. Spotkałam tam Polaków. Powiedzieli, że 90% plaży to Polacy. Sergan opowiedział nam wiele ciekawostek o Bukareszcie i innych sprawach. Poznałyśmy jego bułgarskich przyjaciół. Okazało się, że bułgarski jest bliski do polskiego, ponieważ Pani z pensjonatu mówiła do mnie po polsku. Po czym jak zapytałam o to czy umie polski powiedziała, że nie, ale bułgarski jest podobny.

Jajca to jajka.


Ogród botaniczny

Rozpoczęcie budowy pałacu wymagało rozbiórki około 7 km² centrum starego miasta i przesiedlenia około 40 000 ludzi z terenu planowanej budowy. Wyburzenia rozpoczęto w 1980 roku, objęły one kilka kwartałów kamienic oraz kilkanaście budynków sakralnych. Mój rumunski kolega  twierdzi, że z powodu tego jest teraz tyle bezpanskich psów w rumunii.




źródło:
wikipedia.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz