Co do formy:
nie jestem zdecydowana, raczej wolę łączenie stylów, więc może być całkiem niezły misz-masz, od dziennika po poradnik.

sobota, 26 października 2013

Wojaże po Rumunii cz.II

Wciąż jestem na diecie. Podczas tej podróży było mi bardzo ciężko pod tym względem. Źle się czułam, a przygotowanie własnych, zdrowych posiłków było mocno ograniczone ze względu na brak kuchni i czasu.

Od znajomej, która zna tajniki leczenia z pożywienia oraz ziołolecznictwa dostałam poradę, że zbawiennym dla mnie jest świeży ananas. W końcu po jakimś czasie kupiwszy ananasa, pojawił się inny problem - jak go spożyć? Wiecie jak to w podróży, a w szczególności podróży stopem, najlepiej wszystko jak najtaniej, więc warunki niesprzyjające rekonwalescencji. W takiej sytuacji, nie pozostało mi nic innego jak poprosić w jakimś lokalu o nóż(mieliśmy tylko scyzoryk). Było to w podróży do kolejnego miasta. Nasz kierowca - bardzo miły Pan weterynarz - wysadził nas w mieście Medias, które było po drodze do naszego celu. Podwiózł nas na miejsce, skąd najłatwiej było nam złapać jakiś kolejny samochód.

Byłam głodna. Miałam tylko ananasa. W pobliżu była stacja benzynowa. Niestety nie było tam też żadnego baru ani kawiarni. Zapytałam Pani moim łamanym rumuńskim, gdzie w pobliżu możemy znaleźć kawiarnie albo inny lokal. Okazało się, że nie było niczego blisko, więc z niepocieszonym żołądkiem odwróciłam się i już byłam na progu, gdy Pani mnie zatrzymała i zawołała na zaplecze. Tam obserwowałam ze zdumieniem, co robi ta kobieta. Najpierw zaczęła robić kawę, okazało się, że dla nas. Miejsce swojej pracy zostawiła pod opieką obcych, dziwacznie wyglądających dwóch osób(moich francuskich znajomych). Wyglądaliśmy bardzo osobliwie. Trochę jak włóczędzy. Niezbyt eleganccy, nie pachnący świeżością, trochę hipisowsko, z plecakami trekkingowymi - no, jak to w takiej podróży.
Gdy kobieta robiła kawę ja wykorzystując okazję chciałam pokroić sobie ananasa. Gdy zrozumiała, że wcale nie chcę jej zapłacić ananasem tylko go zjeść. wzięła go ode mnie i niczym własna mama - pokroiła mi go, podała na talerzu oraz dbając o to bym się nie pobrudziła podała mi serwetki.

Mój kolega ujął to wszystko tylko tak 'welcome in Romania'. Wiele razy tak mówił, bo wiele razy działy się takie cuda. Małe niesamowicie życzliwe rzeczy.

...
Jeden z naszych kierowców powiedział nam szczerze, że wziął nas tylko dlatego, że nie wyglądamy jak Cyganie.Wiele osób, które zatrzymywało się by nas podwieźć robiło to pierwszy raz w życiu, czyli pomimo naszego kuriozalnego wyglądu wyglądaliśmy jak osoby godne zaufania.

Życzliwość i dobra wola

Otrzymaliśmy jej tak dużo, że bylibyśmy w stanie obdarować cały wszechświat. Od tamtej pory czuję się jakbym była w wirze dobrotliwości. Mam wrażenie, że całe życie doświadczałam życzliwości ludzi, ale dopiero teraz zaczęłam to tak wyraźnie dostrzegać. Cuda się dzieją. Dzieją się. Się dzieją.

To jeszcze nie koniec.
Constanta

Constanta

Constanta

Constanta

Constanta

Constanta



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz