Co do formy:
nie jestem zdecydowana, raczej wolę łączenie stylów, więc może być całkiem niezły misz-masz, od dziennika po poradnik.

niedziela, 15 grudnia 2013

Bieszczady po amerykańsku

Jak wróciłam z Rumunii. Miałam niesamowitego powera. Czułam, że mogę wszystko. Nadal tak czuję. Stwierdziłam, że muszę spełnić swoje marzenie - pojechać wreszcie w Bieszczady. Jak też powiedziałam tak zrobiłam. Parę dni przed moim wyjazdem napisali do mnie moi amerykańscy znajomi, że mogą do mnie przyjechać. Ucieszyłam się bardzo, ale wiedziałam, że bez względu na wszystko muszę pojechać. Zaproponowałam im więc trzy opcje: jechać ze mną, przyjechać do moich rodziców bądź odwiedzić mnie w późniejszym terminie. Bez dłuższego namysłu wybrali pierwsza opcję. Świetnie! Miałam już kompanów.

18.10.2013
Pierwszą noc spędziłam sama w Sanoku. Kemping był już zamknięty i mimo, że poza sezonem ciężko było tani nocleg. Miasto spodobało mi się. Załączam zdjęcia.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz