Tak, tak.
I co najlepsze nie przyjechały do mnie.
Tego samego dnia, co przybyłam do Suczawy. Odbyło się również pierwsze spotkanie z moją współlokatorką. Nie powiem. Trochę się obawiałam. Jak to będzie. Przyjęła mnie niesamowicie życzliwie. I tak zostało, dzięki Bogu, do tej pory. Czasem zachowujemy się jak siostry.
Miałam ze sobą paczuszkę prawdziwego Polaka: Żubrówka, krówki oraz Ptasie Mleczko. Jednakże okazało się(później znalazłam), że krówki można kupić także w Rumunii.
Tak, tak, miało być o Polkach!
A więc 6 Polek przyjechało stopem z Cluj do naszego hiszpańskiego Erasmusa, z którym wcześniej odbywały kurs języka rumuńskiego. Wspaniale się było z nimi zobaczyć. Zostały parę dni. Trochę poimprezowaliśmy. Z jedną z nich zgadałam się, że marzymy o wyprawie do Odessy. Powzięłyśmy plan, że w poniedziałek wyjeżdżamy(był piątek). Szczerze to nie wierzyłam, że się uda. Chciałyśmy całą trasę odbyć stopem by zaoszczędzić. Jednak o tej podróży już w kolejnym odcinku... .
Tak przy okazji, Hiszpanie i Francuzi wspaniale ich przyjęli... przygotowali pyszną zupę dyniową, ryż oraz jakieś mięso.
Pozdrawiam,
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz