Co do formy:
nie jestem zdecydowana, raczej wolę łączenie stylów, więc może być całkiem niezły misz-masz, od dziennika po poradnik.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rumunia - Ukraina / cz.II

Suceava - Chernivtsi (Suczawa - Czerniowce)

Autobus był ukraiński. Niczym się nie różnił od tych naszych, starych jeszcze użytkowanych w miasteczkach i wsiach.

Kierowca zażyczył sobie kwotę za przejazd, ale nie dał mi żadnego biletu. Przestraszona, że zostałam może oszukana. Kwota nie była duża, ale po co przepłacać. Szczególnie, że nie byłam pewna czy mam wystarczającą ilość pieniędzy. Dodam, że ukraińskich pieniędzy nie miałam przy sobie w ogóle, a cały ten dystans(395km) przez Ukrainę pokonałam bez potrzeby wymiany waluty.

Także chcąc się dowiedzieć ile tak naprawdę kosztował bilet i czy go w ogóle dostanę, moim łamanym rumuńskim próbowałam uzyskać te informacje od Pań, które widać było, że kompletnie mnie nie rozumiały. W końcu zrezygnowana zajęłam miejsce myśląc 'trudno, zostanę złapana na granicy jako nielegalna imigrantka albo wrobią mnie w jakąś aferę', bo dookoła pod siedzeniami było pełno kartonowych pudełek.

Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak, który zaczął mówić do mnie po angielsku. O nieba! Nareszcie! Uratowana! Wytłumaczył mi, że nie mam co liczyć na bilet, a cena jest w porządku.

I tak przegadałam z nim całą drogę z Suczawy do Czerniowiec. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz