Co do formy:
nie jestem zdecydowana, raczej wolę łączenie stylów, więc może być całkiem niezły misz-masz, od dziennika po poradnik.

niedziela, 15 grudnia 2013

Wetlina, Ustrzyki Górne, Lutowiska i Ustrzyki Dolne

Umówiliśmy się w Wetlinie. Tam nocowaliśmy w fajnym miejscu - coś na kształt hotelu. Wcześnie rano następnego dnia mieliśmy łapać stopa do Ustrzyków Górnych, szybko się zakwaterować gdzieś by następnie wyruszyć na czerwony szlak.


Zabrał nas po drodze ratownik GOPR. Niestety zanim znaleźliśmy zakwaterowanie minęło trochę czasu, więc skróciliśmy trasę. Doszliśmy na Tarnicę od strony Ustrzyków a zeszliśmy od strony Wołosatego. Pomimo, że to nie był szczyt sezonu ludzi było bardzo dużo.

To było niesamowite! Zobaczyłam swoje ukochane, wymarzone Bieszczady!

Z Wołosatego złapaliśmy stopa z powrotem do Ustrzyków. Podwiozła nas bardzo miła para.

W międzyczasie załatwiłam dla nas nocleg przez couchsurfing w Lutowiskach. Następnego dnia rano również złapaliśmy stopa do Lutowisk. Nie było tak łatwo, ale jakoś poszło.

Julia i Staszek oraz ich urocza córka Maja mają gospodarstwo agroturystyczne. Przyjęli nas bardzo życzliwie. Byłam zachwycona ich domem. Niesamowicie urządzony. Cały w drewnie. Na zewnątrz piękna zielona trawka i koń. Obok w zagrodzie trzy kózki i do tego wszystkiego zero odoru wsi.

Byłam bardzo uradowana, że pozwolili mi nakarmić kozy, poza tym doiłam jedną, a potem dostałam swój przydział mleka.:) Co jeszcze... budowałam zagrodę dla koni. 'Budować' to za dużo powiedziane. Wbijałam plastikowe kijki w ziemię i przeplatałam tasiemką, która tworzyła obwód i przez którą miał płynąć prąd. Spacerowałam sobie po Lutowiskach. Poznałam bardzo miłych ludzi. Kupiłam swojski miód. PYSZNY!!!!

A następnego dnia niestety musiałam już opuścić moje Bieszczady... ale nie martwcie się kochane, jeszcze do Was wrócę.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz