Nie wiem... ale mam tę pewność, że to, co mi się przytrafia to przeznaczenie.
07.10.2013/08.10.2013
Rodzice cali w nerwach, bo
dowiedzieli się, że mogę tylko złapać jeden autobus o 23.55 do Polski, a
jeśli nie złapię to potem mam pociąg o 9.00. Co gorsza okazało się, że
mój pociąg będzie na stacji we Lwowie o 23.50. Liczyłam, że może będzie
wcześniej, ale zajechał o równej godzinie(muszę powiedzieć, że jeszcze
się nie spotkałam tutaj, żeby pociąg się spóźniał, a autobusy zazwyczaj
są szybciej niż przewidziany czas).
Miałam tylko 5
minut, żeby w kompletnie nie znanym mi miejscu, w obcym kraju, z innym
językiem, alfabetem dotrzeć do mojego celu. Został mi podany numer
przystanku. Nie było czasu by pytać ludzi. Wyleciałam jak głupia z
dworca, otaczały mnie glosy - taxi? Taxi? Taxi?! a ja biegłam nawet nie
wiedziałam za bardzo gdzie. Patrzyłam na przystanki, ale nie były
numerowane... albo ja w tym całym pośpiechu by zdążyć przed czasem nie
widziałam. Już zrezygnowana wracałam na dworzec, gdy nagle zobaczyłam
autobus i coś mnie tchnęło. Zaczęłam za nim biec. Gdy go dopadłam
okazało się, że to ten!
Mogłam się tak nie spieszyć, bo
okazało się, że 'odprawa' jak to nazywał kierowca autobusu trwała
godzinę(!). Wyjechaliśmy zaraz po tym, jak wpisał wszystkim wszystkie
możliwe dane do swoich pliczków, sprawdził wszystkim paszporty i
powypisywał jakieś inne raporty.
Kolejny raz miałam szczęście.
A
zaraz po tym jak wsiadłam do autobusu okazało się, że mamy Amerykanów
na pokładzie. Czy to deja vu? Anthony i Talia zaznaczyli się dosyć
wyraźnie w moim życiu.
M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz