To jeden z najbiedniejszych krajów. Znajomi Andrei jak dowiedzieli się jakie mamy stypendium miesięczne złapali się za głowę. To więcej niż ich średnia pensja! A nam nie wystarcza... . Może jakbyśmy pozostawały przez cały czas w jednym miejscu i ograniczyły życie towarzyskie to na pewno by wystarczyło.
Co do stolicy...
ma swój klimat. Nie jest jakaś piękna, zadbana, ale można naprawdę zobaczyć unikatowe rzeczy. I to mnie najbardziej kręci.
Stoiska, gdzie ludzie przynoszą wszystko, co mają w domu i gdzie można kupić od antyków po breloczki. Takie stoiska można zobaczyć 500 m od ministerstwa, a 100 m od Teatru Narodowego.
Kipi tam od iście komunistycznych rzeczy - popiersia Lenina, radzieckie gadżety... umundurowania, odznaki... mięso sprzedawane w bagażniku samochodu... . Za to mnóstwo ludzi, którzy sprzedają swoje naturalne wyroby. Dla tych, którzy chcą odżywiać się w zgodzie z naturą naprawdę cenne miejsca.
Albo np. dobry chodnik jest tylko przed ministerstwem, a 1 m dalej jest coś strasznego. Zapraszamy tylko z dobrym obuwiem. W Rumunii niestety z chodnikami jest podobnie.
A i jeszcze... piękne iluminacje świąteczne tak samo w Kiszyniowie jak i w Odessie. Muszą mieć tam tani prąd.
Taksówkarze na dworcu obskakują Cię jak sępy. Taxi? Taxi? Taxi???????
Tutaj też liczniki przy sygnalizacji świetlnej. Poza tym śmiałyśmy się z 'pakera' czyli czerwonego światła dla pieszych. Poniżej możecie zobaczyć.
Korki w Kiszyniowie bez względu na porę.
Okej... ceny autobusów rzeczywiście niedrogie... za autobus do Odessy zapłaciłyśmy 30PLN, ale wszystko inne na podobnym poziomie.
1lej mołdawski to tyle co 0,25PLN.
W naszym mini rankingu(na podstawie naszych doświadczeń) na najbardziej życzliwe narody niestety Mołdawia nie plasuje się na wysokim miejscu.Jednak co ciekawe policjanci(milicjanci?) byli mili, Pani na dworcu autobusowym wspaniała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz